You are currently viewing Dywagacje kryminalistki w czasie pandemii

Dywagacje kryminalistki w czasie pandemii

Chodzi o ZWŁOKI, albo o nadmiar parcia, jak powiedział kiedyś profesor Miodek, parcia na styl, a ściśle o wyrażenie, że „zwłoki należały do Kowalskiego”, co oznacza, że Kowalski nie żyje.

Zainspirowały mnie te zwłoki, skądinąd porywający temat. I natychmiast pojawiło się pytanie, do kogo należą zwłoki i w jakiej sytuacji zaistnieje tutaj rzeczona własność. Takie sobie dywagacje kryminalistki.

Moim zdaniem równie dobrze można by powiedzieć, że zwłoki psa należały do jego właściciela, a zwłoki męża do żony, biorąc pod uwagę współwłasność małżeńską. No dobrze, ale o zwłokach potem, bo czasem jest tak, że teksty rodzą się jak wychodzące z ziemi czerwie, bez planu, bez zamiaru, byle wyleźć z dziury, zaistnieć i oddychać powietrzem. A nie skrzelami, jak pewien pan powiedział w „Jednym z dziesięciu”. Wydawało mi się, że ryby oddychają powietrzem. Trochę mnie to ruszyło i owe skrzela były zarzewiem domowej dyskusji, a dokładnie nie skrzela, a gramatyka oddychania. Bo jak to? Oddychamy skrzelami, płucami czy powietrzem? Optowałam za powietrzem, bo ja oddycham za pomocą płuc, mogę się zgodzić, że zamiast za pomocą, napiszę za sprawą, albo przy pomocy płuc, krtani, oskrzeli, ale: powietrzem, tlenem, albo czymś co jest w kombinezonach czy butlach dla nurków i przeznaczone jest do oddychania. Nurkowie tedy, o ile trzymać się mojej gramatyki oddychają za pomocą rur, zaworów, i różnych aparatów ciśnieniowych, jakąś mieszanką azotu z tlenem, może i powietrzem, ale nie aparaturą. Nie skrzelami ani płucami tylko za ich pomocą. No, ale każdy oddycha inaczej, jedni przez nos, inni ustami, albo poprzez nie. Poza tym w oddychaniu bierze udział więcej narządów, również przepona, czyli mięsień a nie tylko same otwory jak nos albo usta, to oczywiste, bo jeśli je zatkać to się uduszę, a płuca spełniają swoją rolę, owszem, ważną rolę, ale są tylko narzędziem, bo  o ile wiem to można je zastąpić np. sztucznym płuco sercem. Zatem nie oddychamy płucami a w każdym razie nie jest to oczywiste.

Można przywołać paralelę i powiedzieć, że wchodzimy drzwiami, a nie przez drzwi, oj, tak też mówimy, wszedł oknem, to niemal to samo, co oddychał skrzelami. Mówił ustami albo zdaniami. Śpiewał sercem albo przeponą. A może piał z sercem pracując przeponą. Kocham język polski. Za chwilę napiszę komputerem albo palcami, ręcznie albo na klawiaturze, ale nie walę w nią głową, raczej palcami, ale skoro można pisać głową, a tekst może wychodzić z jelit, czy też autor czyni próby pisania z głową, bo skoro można pisać bez głowy, bez rozumu, bez zacięcia i bez talentu, to można pisać rękoma, palcami, ołówkiem czy piórem na desce, na karteluszku czy w pliku, w notesie i w chmurze.  I na płocie. Zaraz za płotem wyłazi z ziemi czerw skojarzenia z dawno wyblakłym napisem na sztachetkach. A to początek skojarzeniowego łańcuszka odnośnie do wiary w pisane i bolesny sposób przekonania się, że jeśli coś jest napisane to nie zawsze musi być to prawda? I w tym miejscu pojawiamy się my pisarze. Kłamcy, zawodowi opowiadacze bajek, bardowie, którzy zrobią wszytko by swoje kłamstwo uwiarygodnić, sprawić byście w nie uwierzyli, byście się przenieśli w ich świat, w płynącą z ich ust opowieść, (no dobrze z ust lektora jeśli to akurat audiobook, inna sprawa proszę zauważyć, że wszystko zaszło już tak daleko, iż można napisać audiobooka – zaiste –  jakby powiedział Tuf Wędrowiec) i tak bardzo się wczuli w przedstawiony świat, że zaczniecie płakać, śmiać się, czy też denerwować w zależności od tego jak toczą się losy bohaterów. Kłamstwo tak bardzo nas i was wciąga, że potrafimy na nie poświęcić większość czasu jaki jest nam dany. Niekiedy sobie myślę, że tylko tym różnimy się od zwierząt, iż potrafimy pisać kłamliwe opowieści i w naszym świecie ma to sens i jakiś tam styl. Bywa też przerost formy nad treścią, mimo to ja, choćbym nie miała racji, nadal będę twierdzić, że oddycham powietrzem, a moje zwłoki będą należały do robaków i rodziny, którą pozostawię w nieutulonym żalu, o ile tych zwłok nikt wcześniej nie spali, bo w takim przypadku chciałabym by należały do potężnego oceanu i stały się jego falistą i poruszającą się przez wieczność częścią.  Czyż zwłoki  i prawo ich własności nie są inspirujące?

 

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Magda

    Świetne dywagacje. Nawet bez przecinków. A co było na tym płocie?

Skomentuj admin Anuluj pisanie odpowiedzi